czwartek, 22 stycznia 2015

Rozdział III

     Niegdyś białe żagle Fortuny prężyły się pod siłą karaibskiego wiatru. Z nieba całkowicie wolnego od obłoków, lał się niemiłosierny żar, wykańczając załogę. Wolno mijał czwarty dzień żeglugi ze Sparrowem na pokładzie. Pirat stał za sterem, zapatrzony w dal, w coś znajdującego się gdzieś ponad statkiem, gdzieś za linią horyzontu.
     Pomimo, że sprawiał wrażenie nieobecnego, wyraźnie czuł na sobie niechętne spojrzenia pani kapitan, którymi ostatnio bardzo hojnie go obdarowywała. Kobiety najwyraźniej naprawdę mają szósty zmysł. Niezmiernie kusiło go, aby zmienić kurs. Popłynąć od razu do celu, bez prowadzenia zawiłych gierek. Jednak doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że zniweczyłby tym swój plan.
     Przeniósł wzrok na pracującą załogę. Zmęczeni i spoceni, bez żadnego sprzeciwu wykonywali polecenia. Tęsknota za ukochanym statkiem i ludźmi wdarła się w jego serce. Świadomość, że po jego perle kuśtyka jednonogi Barbossa, doprowadzała go to szewskiej pasji. Uśmiechnął się do własnych myśli. Jego obecność na Fortunie musiała równie irytować Amelie. Żaden kapitan nie jest w stanie zdzierżyć drugiego na jednym statku. A już na pewno nie na swoim statku.

     Amelie stała na rufie, oparta o burtę. Kropelki wody rozbijającej się, o sunący po morzu okręt, przyjemnie muskały jej twarz, przynosząc ochłodzenie. Marzyła o ożywczej kąpieli, dzięki której mogłaby zmyć z siebie kilkudniowy brud i pot. Słońce od wczoraj nie oszczędzało energii, zmieniając Fortunę w istne piekło.
Obok niej jak z pod ziemi wyrósł Jared. Starym zwyczajem oparł się plecami o burtę i zapalił fajkę, puszczając bure obłoczki dymu.
- Jack mówi, że jesteśmy już prawie u celu. - powiedział.
- Jestem ciekawa, gdzie nas wywiózł. - zakpiła dziewczyna, odgarniając z twarzy splątane wiatrem włosy.
Jared przewrócił teatralnie oczami.
- Nie uważasz, że przesadzasz? - zasugerował - Znam Sparrowa. Jest szalony, ale nie spisze nas na straty. To dobry człowiek, pomimo swojego pirackiego stylu bycia.
Amelie odwróciła się i popatrzyła, z uśmiechem wyrażającym politowanie, na mężczyznę. W jego czarnych włosach pojawiło się już naprawdę wiele siwych kosmyków. Mocno opalone ciało zdobiły liczne blizny, które dobitnie informowały o nieszczędzącej go przeszłości. A mimo to w jego oczach tak łatwo było odnaleźć ciepło i ukojenie. Jakby wszystko co przeżył  nie pozostawiło na nim żadnego piętna.
- I z czystej dobroci nam pomaga? - zapytała.
- Pewnie ma w tym jakiś swój interes - pirat wzruszył wytatuowanymi ramionami - Ale nie jest dla nas zagrożeniem.
- Przekonamy się.

     Okręt dobił do brzegu wieczorem, gdy wreszcie zrobiło się trochę chłodniej. Pani kapitan poprosiła Jareda, aby pozostał na statku, a sama wybrała kilku zaufanych załogantów i ruszyła za Sparrowem na ląd.
Pirat szedł spokojnie swoim charakterystycznym chwiejnym krokiem, pogwizdując pod nosem. Sprawiał wrażenie, jakby bywał na tej wyspie przynajmniej kilka razy w roku i znał ją, jak własną kieszeń. Amelie kroczyła obok niego, chłonąc piękno wyspy. Kochała morze jak nic innego na świecie, jednak możliwość postawienia stopy na stałym lądzie i cieszenia oczu jego różnorodnością była miłą odmianą.
- To okropne! - Jack jęknął nagle, wykrzywiając twarz w potwornym grymasie.
Dziewczyna wyrwana z odrętwienia, rozejrzała się dookoła, szukając czegoś, co pasowałoby do jego słów.
- Co masz na myśli? - zmierzyła go zaskoczonym spojrzeniem.
- To, że cały rum został na statku - odparł z oburzeniem - Nikt z twojej zachłannej załogi o nas nie pomyślał!
Ostatnie zdanie wypowiedział na tyle głośno, aby idący za nim załoganci mogli wyraźnie zrozumieć każdy wyraz.
Dziewczyna parsknęła mimowolnym śmiechem. Zaczęła zastanawiać się, czy to alkohol w niebotycznych ilościach ma na człowieka taki wpływ, czy po prostu trzeba urodzić się Sparrowem.
     Gdy zza gęstych zarośli wreszcie wyjrzała ciemna, zniszczona chata, do której zmierzali, pani kapitan na nowo przybrała swój pancerz. Stała się chłodna, obojętna i wyniosła. Jack zerknął kątem oka na jej zciągniętą twarz. Była chyba najbardziej specyficzną kobietą, jaką kiedykolwiek przyszło mu poznać. W jednej chwili była przyjacielska, niczym stara dobra znajoma, a w drugiej sprawiała wrażenie, jakby tylko czekała na twój upadek, by zadać ci ostateczny cios.
     Do nozdrzy całej grupy doleciał nieprzyjemny zapach starego drewna i wywarów z tajemniczych składników. Jack pchnął drzwi i wkroczył do środka. W pomieszczeniu panował półmrok. Z sufitu zwisały przywiązane na sznurkach buteleczki. Na rozległych regałach, w nieładzie porozkładane były różnorakie przedmioty. Po środku całego bałaganu stał równie zagracony stół, a przy nim tyłem do wejścia siedziała kobieta, ubrana w mocno sfatygowaną suknię.
- Dalma! - wykrzyknął Jack, szczerząc zęby.
Ciemnowłosa odwróciła się i wstała z miejsca. Jej twarz oświetlał wirujący płomień świecy. Uśmiechnęła się specyficznie i zbliżyła do Sparrowa.
- Trochę się nie widzieliśmy - stwierdziła, topiąc go uwodzicielskim spojrzeniem.
- Zdążyłaś zrezygnować z roli Calypso - zauważył trzeźwo, patrząc jej głęboko w oczy.
- Za to ty zdążyłeś przygruchać sobie nową dziewkę.
Tia przeniosła swój przenikliwy wzrok na Amelie. Blondynkę przeszedł dreszcz. Nigdy nie miała do czynienia z osobą o takich oczach. Wydawało się, że ciemnoskóra kobieta wiedziała o swoim rozmówcy wszystko. I wystarczyło jej do tego jedno spojrzenie.
- Ja tylko ją tu dostarczam - rzucił niedbale pirat, oglądając zawartość, wiszącej obok niego butelki.
Amelie podwinęła rękaw koszuli i wysunęła rękę w stronę Dalmy. Coś w rodzaju znamienia, czy może bardziej blizny widniało na jej lewym nadgarstku.
- Krwawi, gdy wypływam w morze - oznajmiła krótko.
Oczekiwała jakiejś reakcji. Tymczasem twarz Tii nie wyrażała żadnych uczuć. Jej wzrok zdawał się piec skórę pani kapitan. Poirytowana cofnęła dłoń i opuściła rękaw.
- Długo to masz? - zapytała obojętnie szamanka, wyrywając Jackowi butelkę z tajemniczym płynem z rąk. Mężczyzna uśmiechnął się niewinnie, podnosząc ręce do góry w obronnym geście.
- Całe życie, ale irytuje mnie coraz bardziej - padła odpowiedź.
- Przyniosę coś lepszego - Dalma zwróciła się do Sparrowa, jakby puściła słowa kapitan Russoe mimo uszu i zniknęła za kotarą ze zniszczonej tkaniny.
Gdy pojawiła się z powrotem niosła tacę z wypełnionymi po brzegi kuflami rumu. Położyła je na stole i usiadła, wykonując zapraszający gest ręką.
Pozostali posłusznie usiedli przy niej. Czarnooki pirat od razu porwał jedno naczynie i wziął się za jego opróżnianie. Amelie wzięła w ręce drugie, pociągnęła łyk i spojrzała wyczekująco na ciemnowłosą. Kobieta z rozbawieniem przyglądała się pijącemu Sparrowowi, nie wykazując zamiaru kontynuowania poprzedniej rozmowy.
- Może wyjaśnisz mi w jaki sposób mam się tego pozbyć? - zapytała blondyna, nerwowo wskazując na lewy nadgarstek, ukryty pod białym rękawem.
- Po co? Masz już wszystko, czego ci potrzeba - Tia odparła lekko, nie zaszczycając jej spojrzeniem, co dziewczyna przyjęła z czymś w rodzaju ulgi - A właściwie on ma - skinęła głową na Jacka - Potrzebujesz tylko jego busoli. Nic więcej.
Czarnooki skrzywił się wymownie.
- A nie masz takich dwóch?
- Nie - padła szorstka odpowiedź.
Russoe wychyliła porcję rumu i wstała z miejsca. Nie było sensu ciągnąć dalej tego spotkania.
- Odpływamy nad ranem. - rzuciła krótko, kierując się do wyjścia.
Kiwnęła na czekających na zewnątrz załogantów i ruszyła na ich czele w drogę powrotną na brzeg. Nie miała zamiaru podróżować nie wiadomo dokąd tylko po to, żeby pozbyć się znamienia. Właściwie przywykła do skali bólu, jaką wywoływało. Chciała wysadzić Sparrowa w pierwszym-lepszym najbliższym porcie, jednak po chwili zdała sobie sprawę z tego, że jego busola faktycznie może okazać się przydatna. Uśmiechnęła się tajniacko pod nosem. Miała nowy plan.
     Dalma wstała i zbliżyła się do Sparrowa. Położyła dłoń na jego ramieniu.
- Wiesz Jack, - zagadnęła uwodzicielskim tonem - wydaje mi się, że tobie też naprawdę opłaci się ta podróż...

     Już z oddali było słychać głośne wybuchy śmiechu i lekko sfałszowane dźwięki muzyki. Załoganci, którzy wrócili z głębi wyspy, ochoczo dołączyli do bawiącej się reszty. Zaś pani kapitan wybrała się spacerem na drugą część plaży. Noc otuliła wyspę swoją ciemnością. odprężający szum morza wypełniał przestrzeń. Fale muskały jej bose stopy. Zatrzymała się, gdy była już wystarczająco daleko od statku i podpitej załogi. Rozsznurowała czarny gorset i zrzuciła go na piach. W jego ślad poszedł pas z bronią, koszula i reszta jej garderoby. Weszła do ciemnej wody, rozkoszując się jej kojącym chłodem. To był moment, na który warto było czekać. Oddała się przyjemności, myślami błądząc wokół wydarzeń z ostatnich dni. Do tej pory na jej pokładzie zawsze znalazło się miejsce dla nowego załoganta. Przyjmowała wszystkich, którzy tego potrzebowali. Nie miała z tym problemu. A jednak pojawienie się Sparrowa bardzo ją irytowało. Być może dlatego, że był kapitanem. A na pewno miała na to wpływ sytuacja w mapiarni. Kobieta spojrzała na wewnętrzną część lewego nadgarstka. Do niedawna oprócz niej wiedział o tym tylko Jared. Razem jakoś udawało im się ukryć to przed załogą. Teraz jednak krąg wtajemniczonych poszerzył się o Jacka, co na pewno nie wróżyło niczego dobrego.
     Nagle poczuła ciepły oddech na swoim karku. Czyjeś szorstkie ręce spoczęły na jej biodrach. Serce zaczęło jej bić szybciej, wstrzymała oddech.
- Pragnąłem tego, odkąd się tu znalazłem, skarbie - usłyszała.
Skrzywiła się z odrazą i wyrwała z niechcianych objęć. Wybiegła z wody. Piach lepił się do jej mokrych stóp. Zarzuciła na siebie płaszcz. Omiotła wzrokiem resztę ubrań. Gdzie broń do cholery?!
- Tego szukasz? - zagadnął mężczyzna. Stał na samym brzegu z podwiniętą koszulą. Jego biodra opięte były pasem Amelie.
- Co mi teraz powiesz? - zapytał z drwiącym uśmiechem, powoli zbliżając się do niej. Jego zielone oczy błyszczały kpiną.
- Zacznij chodzić do burdeli! - wycedziła z wściekłością i ruszyła pędem w stronę okrętu.
     Nikt na pokładzie nie zauważył półnagiej pani kapitan, w popłochu biegnącej do swojej kajuty. Żałosne łzy zaczęły spływać jej po policzkach. "Przecież nic się nie stało!" - pomyślała z wściekłością, karcąc się w myślach.

________________________________________________________

Rozdział wyszedł przydługi, jak na mnie. Mimo to jestem z niego całkiem zadowolona.
Przynajmniej coś się dzieje!
Przepraszam, że nie opublikowałam go w zeszłym tygodniu,
 ale mam sporo spraw na głowie.
Jakieś szczere opinie?
Ahoj! ;)



14 komentarzy:

  1. Kamracie, pozwoliłam sobie wysłać do Ciebie Jacka z listem (na maila) ^^
    Proszę o odpowiedź :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo tu ładnie, niesamowicie zaciekawiłaś mnie ostatnim akapitem (NIESAMOWICIE) i cieszę się, że rozdział taki długi. Wspaniale!
    Bloody Lovett
    www.jacksparrow-inlove.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ogromnie! <3 Mnie też podoba się szablon c: Mrs. Punk z gallerygold.blogspot.com wykonała kawał dobrej roboty! ;)

      Usuń
  3. Cóż, super! Fajnie wymysliłas z tą blizną, Jestem pod wrażeniem tego opowiadania. Załamuję się, gdy patrzę na twój styl pisania i porównuję go z moim. Piszesz tak swietnie. Zastanawiam się, kogo na plaży spotkała Amelie?
    Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rany, dziękuję! :') Naprawdę wiele jest tutaj jeszcze do poprawienia i wyszlifowania. Robię pełno błędów xD Więc nawet nie żartuj! To brzmi, jakbyś pisała tragicznie, a wcale tak nie jest! Uwierz w siebie, Priori! ;)

      Usuń
  4. kto to pogrywa z panią kapitan ;o przeczytałam wszytsko i super piszesz, od teraz twój blog jest w moich top 5☺ czekam na więcej♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie ♥ Bardzo się cieszę, że ci się podoba ;)

      Usuń
  5. Narobiłam sobie zaległości, ale z chęcią już nadrobiłam rozdziały.
    Najbardziej co mnie cieszy to postać Sparrowa u Ciebie. Jest taki... no jak powinien być prawdziwy kapitan Jack Sparrow! W świetny sposób ukazujesz jego zachowanie.
    Co do tego rozdziału to bardzo zainteresowała mnie blizna Amelie, wydaje się mieć jakieś znaczenie. Dlaczego Tia ją zlekceważyła? Coś czuję, że jeszcze wpłynie to na historię Pani Kapitan.
    Intrygująca końcówka, kto ważył się zbliżyć w takim stopniu do Amelie? Czytając ten moment miałam cichą nadzieję, że na pomoc przyjdzie jej Jack... ale jakoś dała sobie sama radę. :D

    Pozdrawiam i życzę bardzo dużo weny! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że udaje mi się trafnie przedstawiać Jacka. To było chyba największe wyzwanie! ;)
      Dzięki, że wpadłaś. ♥

      Usuń
  6. zapraszam na nowy rozdział!
    http://jacksparrow-inlove.blogspot.com/2015/01/rozdzia-11.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekam z utęsknieniem na kolejny rozdział.
    Świetnie piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nadal są źle utworzone akapity, a tekst niewyjustowany - to mnie jako pedanta aż bije po oczach. Do czego jeszcze mógłbym się doczepić? Do krótkich rozdziałów. Ja lubię pisać długie komentarze, a o rozdziale, który porusza właściwie jeden wątek i to nie zawsze w pełni ciężko się obszernie wypowiedzieć. Teraz wiem, że mogłem przeczytać całość i komentarz napisać pod ostatnim, bo pewnie wtedy byłby bardziej wartościowy niż teraźniejsze lanie wody ;-)
    Cóż, tak więc od teraz postanawiam, że jeśli będziesz mnie informowała o nowych rozdziałach, to będę zaglądał w chwili, gdy na blogu pojawią się trzy i czytał je pod rząd i dopiero pod ostatnim komentował wszystkie trzy. Tak mnie będzie lepiej, a Ty z tego komentarza zapewne więcej wyczytasz i wyniesiesz niż z moich poprzednich. Mam nadzieję, że takie coś nie będzie Ci przeszkadzać. Chyba nie ma u ciebie obowiązku "bycia na czas" prawda? Bo niektórzy uważają, wręcz żądają by Ich czytelnik był zawsze na bieżąco z Ich blogami, a ja jestem zdania, że liczy się czytelnik wyrażający swoją opinię i wcale nie musi zawsze znajdować się na aktualnym rozdziale, w końcu każdy czyta swoim tempem w chwili gdy ma czas i wiem to po sobie, że czasami mogę przeczytać 20-30 rozdziałów jakiegoś opowiadania w jeden czy dwa dni, a niekiedy nie znajduje czasu nawet na pół rozdziału, więc odpuszczam i czekam na wolniejszy okres i wtedy nadrabiam kilka, czy kilkanaście pod rząd.
    Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że Amelia została zgwałcona, albo była molestowana, bo tak zareagowała na Jacka, gdy była półnaga, jakby spodziewała się, że ten chce ją skrzywdzić.
    Czy tylko mnie się wydaje, czy ona chce by buchnąć busolę i się go pozbyć (kompas zostawić na pokładzie, a Jacka wysadzić)?
    Naprawdę zaczynam ją lubić. Chyba zostanie moją ulubioną bohaterką tego opowiadania.

    Pozdrawiam:
    j-i-s.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń