poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Rozdział VI

Poprawiała Via Láctea

Lśniąca, dębowa podłoga cierpliwie znosiła nerwowy stukot świeżo wypastowanych butów. Zalany potem posłaniec stał, opierając się lekko o drzwi, by nie zemdleć z przejęcia. Musiał jednak przyznać, że gubernator wyjątkowo spokojnie przyjął wieść o klęsce okrętu. W zamyśleniu spacerował po gabinecie, głaszcząc się po jasnym wąsie, ze wzrokiem wbitym w deski. Zawsze elegancko ubrany, pełen powagi, z niskim, głębokim głosem i twarzą zastygłą w niezmiennym wyrazie niezadowolenia, budził respekt wszystkich ludzi. Był znany z doskonale obmyślonych planów działań i nagłych wybuchów furii. Każde niepowodzenie początkowo budziło w nim niepohamowaną agresję, jednak potrafił wykorzystać je tak, by w efekcie działało na jego korzyść.
– Jest jeszcze jedno... – odezwał się lękliwie jasnowłosy posłaniec, przerażonymi oczami obserwując zimną twarz pana Brooksa.
– Słucham.
Gubernator przystanął i spojrzał na grubego człowieka, który wyciągnął z kieszeni płaszcza płócienną chusteczkę i drżącą ręką otarł sobie błyszczące kropelki potu z czoła., po czym nabrał powietrza, którego ewidentnie mu brakowało i zaczął mówić.
– Przeżył pewien załogant. Jeden z naszych statków handlowych wyłowił go z oceanu.
– Wprowadzić.
Posłaniec zniknął za drzwiami z cichym westchnieniem ulgi. Za każdym razem, gdy zostawał sam na sam z gubernatorem dostawał palpitacji serca. Odchrząknął i tonem pełnym wyższości zwrócił się do dwóch strażników, stojących przy rzeczonym załogancie.
– Wprowadzić – powtórzył polecenie Brooksa, chcąc zabrzmieć tak władczo, jak on.
Gdy strażnicy wkroczyli do pomieszczenia z ciemnowłosym mężczyzną na czele, gubernator siedział za potężnym biurkiem z importu. Odesłał ich niedbałym skinieniem ręki, chcąc porozmawiać z załogantem w cztery oczy.
– Z czym do mnie przychodzisz? – zapytał, gdy drzwi zatrzasnęły się za tamtymi.
 Liczył, że już pierwszym pytaniem zagnie zielonookiego bruneta. Ten jednak chyba jako jedyny człowiek którego znał, pozostawał pewny i jego postawa nie budziła w nim ani krztyny lęku.
– To zależy od tego, co chce pan wiedzieć – padło w odpowiedzi.
Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami. Chłód granatowych oczu gubernatora kontra zielonkawa pewność, poparta bezczelnym uśmiechem. Brooks znał się na ludziach. Od razu rozpoznał w opalonym mężczyźnie godnego przeciwnika... lub sojusznika. Cień uśmiechu przemknął przez jego twarz.
– To zależy od tego, co możesz mi powiedzieć.
Załogant zasiadł przed nim na fotelu obitym w miękki szafirowy atłas. Jego obdarty strój kontrastował z majestatem mebla. A jednak patrząc na niego, odnosiło się wrażenie, że jest go godzien.
– Podczas krwawej walki wielu naszych poległo. Ja oszczędziłem sobie tego typu rozrywek i rzuciłem się do morza. Może pan mówić, że stchórzyłem, ale jestem jedyną osobą, która wie jak zatonął Nieugięty.
– Mów dalej – gubernator podparł brodę na dłoni, pokrytej barwnymi pierścieniami.
– Piraci wyrżnęli całą załogę, ograbili wszystko co było na okręcie, a potem go zatopili. Prosty plan działania, nie? Powinniście zmienić zasady szkoleniowe. Z tego co wiem, pana syn żyje.
Kolejny bezczelny uśmiech uderzył gubernatora, niczym zacinający brytyjski deszcz. Skąd ten człowiek tyle wie? Brooksa mało obchodziły losy jego syna. Na usta cisnęło mu się inne pytanie, choć wiedział, że nie powinien pytać o cokolwiek. Zabębnił palcami w blat.
– Rozumiem, że to wszystko – rzucił, popijając chłodną herbatę  z porcelanowej filiżanki.
Brunet wyciągnął się na fotelu.
– Nie, jeśli mogę liczyć na godną zapłatę.  
Gubernator obrzucił go bacznym spojrzeniem. Złapał pierwszą-lepszą czystą kartę papieru z biurka i pióro. Nakreślił spokojnie kilka zdań i podsunął ją załogantowi. Brunet przystał na ugodę, choć kwota, którą przewidywała nie była wysoka.
– Kapitanem piratów była kobieta – powiedział, doskonale wiedząc, że na to czekał Brooks – Urocza dziewczynka tylko trochę niegrzeczna. Trudno uwierzyć, że to jasnowłose stworzenie ma pod sobą tylu ludzi. Nadaje się bardziej na salony. To ona przetrzymuje twojego syna. Możesz się zemścić, a ja mogę ci pomóc. Ale... za cenę większą, niż ta – uderzył niedbale ręką  w kartkę z ugodą. – A teraz się zbieram.
Brunet wstał i opuścił gabinet, nie pozwalając gubernatorowi na jakąkolwiek reakcję. Ten jednak wcale nie zamierzał wykonać ani jednego ruchu. Miał nadzieję, że właśnie tak zatonął Nieugięty. Wreszcie będzie mógł zrobić coś, o czym śnił od lat. Utkwił wzrok w kurzu, który tańczył w promieniach słońca, wpadających przez okno.
– Amelie, już niedługo się policzymy. Obiecuję - wyszeptał do siebie z zawistnym uśmiechem.
Po chwili jednak uświadomił sobie, że człowiek, z którym rozmawiał nawet się nie przedstawił...

____________________________________________________
Przepraszam! Tylko tyle mogę powiedzieć. 
Przepraszam wszystkich, którzy być może czekali i tych, którym to obojętne. 
Rozdział nie jest długi, więc to żadna rekompensata za moją nieobecność. Nie wiem jak wynagrodzić wam to, że wciąż jesteście. :')
Wiecie, kiedy zdecydowałam się prowadzić tego bloga, w głowie miałam ułożone wydarzenia (które z resztą w praniu ulegają zmianom) do tego momentu. I teraz stoję nad przepaścią i boję się drgnąć. Myślę, że potrzebuję czyichś silnych ramion, które potrząsną mną i czyichś jasnych słów, które pobudzą moją wyobraźnię. Mam jednak nadzieję, że takim impulsem okaże się wolność jakiej doświadczę po egzaminach gimnazjalnych, do których się przygotowuję. 
Z tego względu nie potrafię obiecać, że nowy rozdział będzie za dwa tygodnie.
Uff... Rozgadałam się. 
Także przepraszam za to, jaka jestem i dziękuję za to, jacy wy jesteście! ;)





piątek, 3 kwietnia 2015

The Versatitle Award

O co chodzi?
Osoba nominowana ma za zadanie:
1. Podziękować temu, kto ją nominował.
2. Pochwalić się nominacją na swoim blogu.
3. Ujawnić 7 faktów o sobie.
4. Nominować 7 następnych blogów.
5. Poinformować o tym autorów blogów.

Tak więc bardzo dziękuję mojemu kamratowi Bloody Lovett za nominowanie mojego bloga! ;)

Fakty:
1. Jestem alergiczką z lękiem wysokości i chorobą morską w wieku lat 16. Jestem cudowną panią kapitan.
2. Zakochana w Piratach i Johnnym w sumie od niedawna, ale na długo ;)
3. Chciałabym, by ktoś podarował mi machinę czasu. Przeniosłabym się do XVI lub XIX wieku i zamieszkała gdzieś w Anglii.
4. Kocham powieści fantastyczne, najlepiej pełne intryg i zwrotów akcji.
5. Chciałabym zostać dziennikarką z zapatrywaniem na aktorkę ;)
6. Chciałabym móc podróżować, nie pracować, żyć sobie po swojemu, wstawać późno lub o świcie, pisać...
7. A jeśli mam żyć w XXI wieku, chciałabym mieszkać w LA.

Nominuję:
1. kiedy-runie-niebo.blogspot.com
2. Chciałam nominować bloga Sombry, ale cwaniara go zablokowała (rozstrzelam cię za karę), a więc nominuję jej kolejnego bloga, żeby nie miała ze mną za łatwo. ;)
one-jednosc.blogspot.com

A ponad to:
Żyję. Tylko nie mam weny, Gdzieś się ulotniła, a ja czuję się pusta... Ale nigdzie nie odchodzę. ;) I jeszcze dziękuję tym dwóm paniom które o mnie pamiętają. Wy wiecie, że to o Was chodzi.